To była trudna lekcja. Nasze koszyczki są i tylko są. Póki co zachwyt jest poza ich zasięgiem. Trzeba im nadać wyglądu, jakości, interesowności i żeby oko zatrzymały. Żadna nie wie jak to zrobić. Tylko Jadzia wie i wszystko pokaże. Od pierwszego maźnięcia pędzlem po dokończenie dzieła. Trochę sprytu, dokładności i coś zaczyna wyglądać.
Nasze spotkania stały się znane. Odwiedził nas Pan Grzegorz, który dowiedział się, że istnieją grupy samokształceniowe, doskonale działają i rozwijają się. Sam zdecydował się na stworzenie grupy tworzącej drzewa genealogiczne. Sam robi to od kilkunastu lat. Przyszedł podpytać jak działamy, kto z kim i co. My oczywiście rozwiązałyśmy wszelkie niepewności, udzieliłyśmy wskazówek i do spotkania na kolejnej, nowej drodze życia.
Najpierw musi zadziałać wyobraźnia. Co wolimy, kurkę, jajeczko, kwiatka, motylka czy cokolwiek. Z jakiej okazji będzie niespodzianka? Może to będzie koszyk na klamerki do bielizny? Czemu nie, to dobry pomysł na prezent. Kolorowo i lżej po praniu.
Czysty pędzel (koniecznie miękki), klej własnej roboty, koszyczek i zaczynamy malowanie papierem. Wybrana ozdoba siedzi w naszych dłoniach. Delikatnie, spokojnie z uczuciem nakładamy kroplę kleju, dociskamy wybrańca i masujemy, dokładnie, miejsce w miejscu, od środka na zewnątrz, aż po końce dzieła. Jeśli jesteśmy zadowoleni , możemy dać odpocząć koszyczkowi i poczekać aż klej zaschnie. Potem kolejna zabawa. Oczywiście na kolejnym spotkaniu.